Nasz dzień w Karlskronie powoli zbliża się ku końcowi, odpuszczamy sobie jeszcze jeden spacer wokół miasteczka i autobusem jedziemy na terminal promowy gdzie będziemy mogli wysuszyć choć trochę nasze przemoczone rzeczy i buty. Ku naszemu – i nie tylko naszemu – zaskoczeniu terminal jest jednak zamknięty, otwierają go dopiero o godzinie 18:00. Cierpliwie czekamy, po czym lądujemy w całkiem ciepłej i już po chwili całkowicie zatłoczonej poczekalni. Również tym razem odprawa promowa odbywa się szybko i sprawnie, również tym razem kierujemy się od razu do naszej kabiny gdzie bierzemy gorący prysznic i ładujemy się pod kołdrę, żeby wreszcie się rozgrzać. Tym razem czuć jak prom buja się na silnych falach, ale wbrew naszym obawom żadne z nas nie łapie choroby morskiej. Przed snem jeszcze szybka wycieczka do sklepu wolnocłowego po zgrzewkę szwedzkiego piwa będącego idealnym zwieńczeniem naszego pierwszego szwedzkiego weekendu.
Powoli, powolutku, przygotowujemy się już psychicznie na pobudkę w Polsce i szaloną gonitwę prosto z terminalu do pracy.